Odskoczyłam w bok w piskiem, po chwili spoglądając w oczy napastnika. Cofnęłam się kilka kroków pokazując kły, warcząc, z nadzieją na możliwość ucieczki. Niestety, człowiek zamknął za sobą drzwi. Atakować, nie atakować... Ruletka. Nawet nie reagował na moje warczenie, na najeżoną sierść, spoglądał ze spokojem jakby czekał aż rzucę się mu do gardła. Nie przerywając kontaktu wzrokowego, wycofywałam się dalej, dopóki mój ogon nie wylądował w kominku. Mimo woli, przestraszona skoczyłam w jego stronę, uciekając od żaru. Zanim zdążyłam dojść do siebie, uderzyło mnie coś ciężkiego, a świadomość odpłynęła równie szybko, jak i się pojawiła po nagłej pobudce.
Otworzyłam oczy zamknięta w jakimś maleńkim, ciemnym pomieszczeniu. Głowę mi obwiązał razem z uszami, co nie było zbyt wygodne. Ale, przynajmniej się nie wykrwawiłam. To nieważne, teraz chodziło tylko o to, by się uwolnić. Uderzyłam kilkukrotnie w drewniane drzwi, ale te ani drgnęły. Klamki też nie było, najwidoczniej zamykano je od zewnątrz. Gdy rozglądałam się wkoło, zauważyłam mąkę, jakieś warzywa, owoce. Zrezygnowana przycupnęłam na ziemi i zaczęłam liczyć te wszystkie wory. No a co było lepszego do roboty?
- Chyba to spiżarnia...- mruknęłam doliczając się dwunastej marchwi, dziesiątego worka mąki i tak dalej... Wstałam, przeciągnęłam się, i mimo bolącego łba zaczęłam się przechadzać wkoło jednego punktu, byleby nie oszaleć.
Nagle, stare (przynajmniej na takie wyglądały) drzwi chrupnęły. Padłam jak martwa na ziemię i czekałam aż zacznie mnie ćwiartować lub robić inne rzeczy. Może marzyły mu się skarpety z czarnego wilka?
Wszedł, postawił miskę wody i kawałek surowego mięsa, uklęknął obok mnie i zaczął odwijać bandaż. Nie miał zbyt delikatnych dłoni ani ruchów.
- To boli, durniu...- powiedziałam prawie w myślach, a on spojrzał na mnie z niezadowoleniem.
- To nie trzeba było mi rozbijać wazonu, durniu.
Chwila, skąd on zrozumiał... Przecież... Wstałam na równe łapy i wcisnęłam się w kąt spiżarenki. Zwykły człowiek nie mógł mnie zrozumieć. Widząc otwarte drzwi, czmychnęłam pomiędzy jego nogami. Za daleko nie ubiegłam, już po kilku krokach wpadłam w pętlę, pułapkę zastawioną na dzikie zwierzęta. I dokąd mnie ta ciekawość zaprowadziła...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz